
Czy można nie kochać własnego dziecka?
„Nie kocham go Ala!” – powiedziała do mnie jakiś czas temu załamana koleżanka rocznego synka. Mimo, że zazwyczaj znajduję w sekundę błyskotliwą radę, odpowiedź, cokolwiek – nie znalazłam. Zamarłyśmy obie w ciszy. Ona – pogrążając się w wyrzutach sumienia ; ja – próbując zrozumieć.
Natknęłam się kiedyś na podobny temat gdzieś w sieci. Nie czułam złości, nie oceniałam – czułam smutek i współczułam. Zarówno niekochanym dzieciom jak i matkom. Bo nie ma chyba nic gorszego od tego gdy kochać się chce, ale się nie może…
Próbuję się wczuć w taką sytuację, ale strasznie mi ciężko. No bo jak wyobrazić sobie, że się nie kocha, gdy się kocha ponad życie? Czekałam na Polę tyle miesięcy. Cały poród bez nawet jęknięcia, bo miałam w sobie taką motywację i jedyne o czym myślałam to o tym, by ją zobaczyć. Na porodówkę biegłam z uśmiechem, a lewatywy i inne cuda zdawały się być niczym w obliczu tego, że zaraz, już za chwilę ją zobaczę! Jak mogłabym jej nie kochać? Czasem mnie wkurza, czasem jej nie lubię – każdy czasem przez chwilę nie lubi swoich dzieci. Ale te momenty złości przecież mijają, miłość jest jednak cały czas. Jak więc można nie kochać? Siedziałyśmy tak w milczeniu, po czym w końcu spytałam: ” Wyobrażałaś to sobie inaczej?” – „Sama nie wiem”- odpowiedziała. ” Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Zobacz – on jest naprawdę piękny. Jest cudowny gdy się śmieje, ale to tak jak wiele innych dzieci. Sama rozumiesz. Tak jak między kobietą i mężczyzną. Może Ci się podobać, możesz go lubić, ale nie możesz się zmusić, żeby go pokochać”. Tak. To miało sens. Ale…czemu? Czemu nie można tego poczuć? I wtedy przypomniałam sobie pierwsze dni po powrocie z Polą do domu, kiedy dopadł mnie kilkudniowy babyblues. Patrzyłam na Polę jak na obcego, a na pytanie F. „Nie kochasz jej?” odpowiedziałam „Nie wiem”. No i mi minęło. Ale nie każdemu mija.
Dziecko się rodzi, oczekujemy miłości od pierwszego wejrzenia, a tymczasem mijają dni, miesiące, a tu nadal nie iskrzy. Ktoś stojąc z boku mógłby pomyśleć ” To dziecko musi być strasznie skrzywdzone”. Tymczasem matki, które nie kochają, okazują się być równie dobrymi matkami jak my, które kochamy. No właśnie… różni je od nas TYLKO I AŻ to – że nie umieją pokochać.
Postanowiłam porozmawiać z kilkoma kobietami i okazało się, że u niektórych był to klasyczny babyblues. U niektórych tak jak u mnie minął po kilku dniach, u innych po kilku miesiącach. Niestety dwie z kobiet, z którymi rozmawiałam mają 2 letnie pociechy i wciąż nie czują miłości. Jedna z nich, mama dwulatki na pytanie ” Jak wygląda Wasza codzienność? Czy brak miłości mocno daje się we znaki?” – odpowiedziała ” To nie jest tak, że patrzę na nią jak na obcego. Bawimy się, chodzimy na spacery, wygłupiamy. Robię jej pyszne obiady i buduję z nią zamki z klocków. Jestem do niej przywiązana, ale nie czuję miłości. No po prostu nie czuję. Jest mi ogromnie wstyd i nie wiem gdzie tkwi problem. Gdy mnie mocno przytula i całuję – odczuwam właśnie w takich momentach dyskomfort, tzn. to jest miłe, ale krępujące, tak jakby przytulał Cię facet, który wiesz, że Cię kocha, a ty Go nie. Ciężko to opisać… (…) zazwyczaj takie akcje kończą się moim płaczem i jej zdziwieniem. Nie wiem jak jej to wytłumaczę, gdy będzie bardziej świadoma. Nie chcę o tym myśleć, chcę ją pokochać! (…) po prostu mam nadzieję, że to minie, przecież jak będzie starsza to sama poczuje, że coś jest nie tak. Tak jak my czujemy, że facet nas nie kocha.”
Rzadko kiedy próbuję szukać w problemie podłoża psychologicznego, jednak tym razem, postanowiłam to zjawisko przebadać. Do wpisu gościnnie zaprosiłam osobę, którą być może znacie. Magdalena Chorzewska siedziała razem ze mną na kanapie w DDTVN przy okazji dyskusji na temat świadomego, wczesnego macierzyństwa. Tym razem postanowiłam podpytać ją o to, jakie mogą być podłoża tego, że matka nie może poczuć miłości do własnego dziecka. Skąd się biorą w człowieku takie blokady?
” Zdarzają się matki, które nie kochają swoich dzieci lub mają dużą trudność w zbudowaniu prawidłowej relacji z nimi. Przyczyn jest wiele, między innymi niechciana ciąża i brak pomocy ojca dziecka lub innych członków rodziny. Nierealistyczne oczekiwania…często dziecko ma być „owocem miłości” związku, ma być idealne, grzeczne, spełniające wszystkie oczekiwania. A rzeczywistość bywa różna. Dziecko rodzi się zupełnie inne niż kobieta sobie wyobrażała i często kieruje wobec niego negatywne emocje. Dodatkowo dziecko odbiera kobiecie jej czas wolny, zmienia życie i powoduje całą masę frustracji. Często kobiety są przytłoczone nadmiarem obowiązków a czują, że nie otrzymują nic w zamian i tu rodzi się niechęć. Często dzieci obwiniane są za problemy w związku, a tymczasem to normalne, że pojawienie się dziecka powoduje pewien kryzys rozwojowy, który mija z czasem.